W niedzielę gaduliłam długo z OLĄ. Tak się porobiło, że pewnie z nazbyt dokręconej śruby, wylądowała w szpitalu. Nie jestem lekarzem, ale z tego co mi mówiła, wszystko wskazuje na serce. Kiedyś przerobiłam podobne objawy i nawet kilka lat brałam leki. Na szczęście dzisiaj nie muszę nic brać. Może muszę, a nie wiem? W każdym razie nie czuję, żeby mi cokolwiek dolegało. OLA bardzo boi się o utratę pracy.
Jej córki, rozwala WIELKA AMBICJA; obie chcą zostać paniami sędzinami i nie patrzą na NIC. Chcą inwestować w siebie. KONIEC I KROPKA. No i OLA się zarzyna, bo ciężar utrzymania dwóch ambitnych panienek, spadł jedynie na nią. PAN BYŁY MĄŻ, założył drugą rodzinę i nie utrzymuje z panienkami żadnego kontaktu. Nie wiem, czy ON nie chce czy ONE, ale to, jakby nie na temat....
PANIENKI znają swoją mamę i powinien im utkwić w pamięci fakt, że kilka lat temu mama stała się ulubienicą psychiatry, a to oznacza tylko jedno, że ich mama nie jest człowiekiem o mocnej konstrukcji psychicznej. Jak do tego doszło? W 2011 roku, ściągnęłam OLĘ do pracy. Tonęła w długach i naczelnym zadaniem było z nich wyjść. Dziewczyny wtedy chodziły do gimnazjum, a w gimnazjum, to trzeba się ubierać zgodnie z panującymi trendami. Lumpeksy czy inne tanie sklepy, którymi nie gardzą ludzie nawet zasobni, omijały szerokim łukiem. I OLA rypała, ile wlezie. Zdarzyło się, że pracowała dosłownie 28 dni w miesiącu, bez żadnej przerwy. Przyszedł moment, że zaczęła dziwnie gadać, wymyślać jakieś historie, bzdurzyła totalnie, Przestała sypiać. Doszły do tego halucynacje, lęki itp. No, i musiałam ją wysłać na urlop do Polski. Zaleciłam wizytę u specjalisty. PAN, JESZCZE WTEDY MĄŻ, zajął się OLĄ i poszedł z nią do psychiatry. Jako takiego rozpoznania PAN PSYCHIATRA nie postawił, ale przepisał jej leki na schizofrenię. OLA wróciła, poczuła się lepiej, leki odstawiła, no i na ponowny epizod bzdurzenia, nie trzeba było długo czekać. Poszłam z nią do lekarza już na miejscu. Załatwiłam zwolnienie lekarskie. Pani lekarka szybko się zorientowała w czym jest problem. Autorytatywnie stwierdziła, że praca zagranicą, z dala od bliskich - jest nie dla niej. OLA zjechała do Polski. Przestała zarabiać i..... rodzina jej się rozpadła. Ponownie zwróciła się do mnie o pomoc, gdy panienki podjęły studia. Oczywiście, pomogłam. Jej córki, rozwala WIELKA AMBICJA; obie chcą zostać paniami sędzinami i nie patrzą na NIC. Chcą inwestować w siebie. KONIEC I KROPKA. No i OLA się zarzyna, bo ciężar utrzymania dwóch ambitnych panienek, spadł jedynie na nią. PAN BYŁY MĄŻ, założył drugą rodzinę i nie utrzymuje z panienkami żadnego kontaktu. Nie wiem, czy ON nie chce czy ONE, ale to, jakby nie na temat....
OLA trzyma się pracy rękoma i nogami, bo przecież córki muszą zostać paniami sędzinami. To jest bardzo chwalebne, jak najbardziej. Tyle, że OLA nie zarabia fortuny; oczywiście, znacznie więcej, niż gdyby pracowała w Polsce. Sobie zostawia 200 euro (bierze zaliczkę) i żyje za nie cały miesiąc. Cała reszta idzie na konto córek. Może to być około 800 - 850 euro. Do tego dochodzi panienkom KINDERGELD i alimenty od tatusia oraz z tego co wiem, dostają jeszcze stypendium. Przy stypendium się nie upieram, że je mają, ale wiem, że na pewno, papiery o stypendium składały. Panienki są bardzo oszczędne: rozbijają się autem, zawszeć to, taniej niż jeździć tramwajem czy autobusem.
Praca OLI się bardzo podoba, ale klimat oboczny, to już niekoniecznie. Może właśnie, to był powód jej sercowych kłopotów. W sumie należy dziękować Bogu, że nie przerabia podobnych problemów co kiedyś. Na serce każdemu zdarzy się zapaść, ale już problemy psychiczne nie sprzedają się dobrze.
Kiedy, w niedzielę kładłam jej karty na pracę, były naprawdę brzydkie. Co rozkład, to karta ŚMIERĆ, WISIELEC lub WIEŻA. Zaleciłam OLI, żeby pogadała w firmie i w żadnym razie nie godziła się na jakieś porozumienia stron. Tak, zresztą nakazywały karty.
Dzisiaj, OLA sms'em zapytała mnie: jak dzisiaj to wygląda, czy zostanie na serach.
Pomyślałam, że rozmawiała z szefostwem i zapewne chciała wiedzieć, na ile ta jej rozmowa zmieniła wymowę kart.
OLA wciąż leży w szpitalu, wciąż robią jej jakieś tajemnicze badania, ale OLĘ bardziej od stanu zdrowia, interesuje praca. A przecież: zdrowie jest najważniejsze. Nie ma zdrowia, to i nie ma pracy.
1. DIABEŁ 2. walet mieczy 3. VI pałek 4. KOŁO FORTUNY 5. Król pałek LEW 6. Rycerz kielichów RYBA 7. IX kielichów 8. X kielichów 9. KOCHANKOWIE 10. SŁOŃCE 11. IV mieczy 12. II kielichów 13. CESARZ
Dzisiaj karty są zdecydowanie bardziej łaskawe niż w niedzielę. Całkiem możliwe, że karty stawiane w niedzielę, odbierały OLI lęki, jej przeogromny i obezwładniający strach. Dzisiaj mam już bardziej optymistyczne karty.
Na pewno w firmie się nad OLĄ zastanawiają i bez wątpienia, mają mnóstwo wątpliwości. Nie wygląda jednak na to, żeby zdecydowali się OLI wypowiedzieć umowę o pracę. OLA epatuje na lewo i prawo, że jest jedynym żywicielem rodziny, samotną matką itp. To jest naprawdę powalający argument, który za OLĄ przemawia. Firma pokazałby się jako nieludzka, po prostu. Kto wie, może zostaliby obsmarowani w mediach równo, a to niekoniecznie fajna reklama. Oto, zwolnili samotną matkę, jedynego żywiciela rodziny, bo.... zdarzyło jej się wylądować w szpitalu. Może się przepracowała, może doznała zbytniego stresu. Każdemu może się zdarzyć.
Firma w jakiś sposób czuje się przymuszona do współpracy z OLĄ, o tym mówi karta DIABEŁ. Też i widać wyraźnie, że OLA pracuje nie dla przyjemności i z radością, ale z obowiązku i z konieczności.
Walet mieczy wyraźnie mówi, że firma jest oszukańcza i możliwe, że intrygują jak mogą.... mataczą. Jedna z bardziej obrzydliwych kart w tarocie, wskazuje bowiem na wykorzystanie inteligencji w niecnych celach.
Uważam, że mimo to, współpracy z OLĄ nie zakończą, właśnie z obawy o swój wizerunek. Mimo wszystko strzegłabym się ich bardzo, bo stać ich na WSZYSTKO. Jedna osoba jest szczególnie wredna i matacząca przeciwko OLI. Właściwie, to po opowieściach OLI bez mrugnięcia okiem mogłabym wskazać z imienia i nazwiska, któż to taki.
OLA powinna sobie odpuścić myślenie o pracy, wypoczywać, wyluzować się, ale czy znając potrzeby córek jest to, w ogóle możliwe? Nie sądzę. Może gdyby usłyszała: mamo, jakoś sobie poradzimy, najważniejsze, żebyś była zdrowa... może wtedy by wyluzowała. Dziewczyny się pewnie martwią, jak najbardziej, co będzie z ich studiami, jak matka straci pracę. Może jestem zbyt surowa dla nich, bo to naprawdę ambitne i samodzielne dziewczyny, ale na szczęście nie są moimi dziećmi. Moje dzieci są inne, żadne nigdy mi nie powiedziało, że moim zasranym obowiązkiem jest zapewnić im wykształcenie i utrzymać ich na studiach. SYNUŚ nawet jak miał problemy, to mnie o nich nie informował, żeby mnie nie martwić. PYSIA pracowała całe wakacje i zarabiała na studia. Tyle, że PYSIA miała szczęście, bo mama załatwiała jej pracę i ją do pracy ściągała. Pracowała ciężko i może właśnie dlatego zrobił się z niej taki trochę centuś.... 5 razy pomyśli zanim COŚ kupi.
Dziewczyny OLI, spokojnie mogą pracować w wakacje; wcale niekoniecznie zagranicą. Tak robi wiele osób, które się kształcą, to żaden problem, ale z tego co mówiła OLA, tam gdzie studiują, pracy nie ma. Może to i prawda, nie wiem, przyjmuję na wiarę, że tak jest.
No, ale wracając do kart. Firmę określił Król pałek. To karta dominującej osoby, takiej która potrafi ukarać w razie wu. CÓŻ, ufam, że choroba nie jest żadnym uchybieniem, które wzbudza jego gniew. Na wyniku pojawiła się RYBKA, albo KTOŚ, kto uwodzi... zakładam, że OLA będzie prowadziła strategię uwodzenia i słodzenia. Innej opcji OLA nie ma, chyba, że KTOŚ taki po stronie OLI się wypowie i to pozytywnie, bo IX kielichów właśnie na to wskazuje. Bardziej na ugruntowanie swojej pozycji w firmie niż na jakiekolwiek rozstanie z nią. Niezależnie od tego, że OLA tak po prawdzie zadowolona z układu w jakim jest nie jest, to ogromna potrzeba pracy zmusza ją do walki o to, aby w firmie pozostać. Sądzę, że OLA dobrze się w firmie usadzi, a jej problem chorobowy nie będzie miał żadnego znaczenia.
CESARZ oznacza nawet jakiś awansik. Oby, wiązał się on z podwyżka, bo to byłoby dla OLI wymierne docenienie.
Mam nadzieję, że prawidłowo zinterpretowałam karty i OLI i najnormalniej w świecie: UTRATA PRACY OLI NIE GROZI. Dodam na koniec, że ja nigdy nie widziałam w kartach, żeby firma zakończyła z OLĄ współpracę. Gdyby praca się zakończyła, byłby to OLI wybór. I bardziej z powodu pojawienia się innej, korzystniejszej oferty pracy.
to okropne. nie chciałabym mieć takich dzieci. Matka się dla nich liczy tylko tyle, ile da im pieniędzy. A co się stanie jak umrze? Jak wtedy zostaną 'paniami sędzinami'?
OdpowiedzUsuńA ten mąż to też numerek. Zostawił kobietę z dwójką dzieci i chorą.
OdpowiedzUsuńPs. Czytam twojego bloga i mało piszesz o twoich problemach ostatnio. Takie życiowe było, podobało mi się. Pozdrawiam